Niech to będzie moja pierwsza propozycja w ramach Wielkiego Fioletowego Tygodnia.
Gdy tylko zobaczyłam przepysznie wyglądające puddingi z tapioki na blogach Komarki i AgusiH od razu miałam ochotę wyjąc te zdjęcia z ekranu i ze smakiem spałaszować chyba mój najukochańszy typ jedzenia, czyli nabiałowe kaszki, budynie, kluski na mleku i kleiki rodem z dzieciństwa. Oj nie można było na mnie narzekać pod względem wcinania zup mlecznych - no chyba, że w przedszkolu, gdzie traumą był dla mnie zimny budyń czekoladowy podchodzący płynem, glutowaty i nie do zjedzenia. Do tej pory nie lubię czekoladowego i zimnego budyniu ;-)
Znowu zbiłam się z tropu, bo miałam przecież pisać o tapioce, którą - uwaga - jadłam pierwszy raz w życiu. W moim mieście nie do dostania, nawet w sklepie ze zdrową żywnością, ale na szczęście odwiedziłam moje ukochane miasto- Wrocław, które i tym razem mnie nie zawiodło. Tapioką jestem zachwycona, moi rodzice również. Cudo.
Słyszałam już różne porównywania do żabiego skrzeku, jajeczek, perełek i właśnie to ostatnie określenie najbardziej mi pasuje.
Składniki na 3 porcje:
- 1/3 szkl. tapioki
- laska wanilii
- cukier waniliowy
- 2 szkl. mleka.
- łyżeczka soku z cytryny
- truskawki, jagody
- pół szklanki jogurtu truskawkowego, jagodowego lub jaki tam macie ;-) ( u mnie panna cotta z truskawką)
Tapiokę namoczyć w wodzie (w mleku lub mieszance mleka z wodą).
Mleko zagotować wanilią (wyskrobać ziarenka i wrzucić do mleka) i cukrem waniliowym.
Zmniejszyć ogień do minimum, wrzucić namoczoną tapiokę i gotować na wolnym ogniu często mieszając.
Gotowanie trwa do momentu aż ziarenka staną sie przezroczyste i miękkie, a całość wyraźnie zgęstnieje.
Wyjąc laskę wanilii, a pudding przelać do szklanek i wystudzić.
Przygotować polewę z owoców miksując jagody, truskawki i jogurt na gładką masę. (gdybym miała ich dostatecznie dużo zmiksowałabym je same, a że było ich za mało to dodałam jogurt)
Porządnie schłodzić przed podaniem.
2 komentarze:
Zgłasza się kolejna wielbicielka tapioki.:) Cieszę się Yummy, że mój deser trochę Cię zainspirował. Twoja wersja wydaje mi się znakomita. I wreszcie spotykam kogoś kto tak jak ja kocha dziecinne mleczne kaszki, budynie i zupki.
Agnieszka z Kuchni nad Atlantykiem
P.S. Też drżę z obrzydzenia na myśli o zimnym czekoladowym budyniu. Budyń musi być ciepły i najlepiej waniliowy. ;)
Agnieszko gdyby nie Twój wspaniały opis na temat tapioki to nigdy nie zdecydowałabym się na jej poszukiwanie i zakup !
Oh no i cieszę się, że i ja wreszcie spotkałam kogoś kto nie cierpi zimnego budyniu, zwłaszcza czekoladowego ;-)
Dziękuję za odwiedziny, było mi bardzo miło :)
Prześlij komentarz